Rozmowa Dnia

Paweł Szrot

2024-01-12
Paweł Szrot/fot. www.facebook.com/pawelszrot

Paweł Szrot/fot. www.facebook.com/pawelszrot

PR PiK - Rozmowa dnia - Paweł Szrot

Gościem „Rozmowy dnia" był poseł Paweł Szrot z klubu Prawa i Sprawiedliwości. Rozmawialiśmy między innymi o czwartkowej manifestacji w Warszawie.

Michał Jędryka: Był Pan uczestnikiem wczorajszej manifestacji pod Sejmem. Co tam się działo, jaka była atmosfera?
Paweł Szrot: Byłem uczestnikiem razem z setkami tysięcy innych polskich patriotów. Atmosfera była wspaniała. Zobaczyliśmy ilu nas jest, wyraziliśmy wspólnie głośno swoje zdanie o tym, co się dzieje w Polsce - o tych wszystkich złych rzeczach. Przede wszystkim o uwięzieniu bohaterów walki z korupcją Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego, ale też o zamachu rządu na Konstytucję - w postaci ataku na media publiczne. To były dwie podstawowe rzeczy.
Osobiście nie widziałem tak licznej demonstracji od ponad 10 lat, więc mobilizacja była całkowita, a frekwencja wspaniała. Chciałem podziękować wszystkim uczestnikom z Bydgoszczy i okolic. Wiem, że licznie stawili się w Warszawie.

Pana zdaniem w jakim kierunku zmierzamy? Jak to wszystko może się zakończyć?
- Pan prezes Kaczyński zarysował przed nami horyzont - nasze cele. Mówił bardzo wyraźnie, że walka, która się zaczęła wczoraj wieczorem pod Sejmem i KPRM, zakończy się przy urnie wyborczej. To Polacy zdecydują, jaka ma być Polska. Uprzedzał też nas wszystkich, że trzeba się uzbroić w cierpliwość i przygotować na to, że walka nie rozstrzygnie się bardzo szybko, że może to trwać dłuższy czas i może być bardzo ciężkie i wyczerpujące.

Niektórzy z obserwatorów mówią, że może być taki scenariusz – prezydent uzna, że Sejm bez posłów Kamińskiego i Wąsika obraduje nieważnie, w związku z tym nie uchwali budżetu, a w efekcie prezydent rozwiąże Sejm. Dopuszcza Pan taki scenariusz?
- To są raczej nadzieje i projekcje marzeń naszych przeciwników, którzy chętnie widzieliby takie rozwiązanie i powtórzone wybory. Myślę, że z punktu widzenia interesu opozycji, czyli PiS wybory w tak krótkiej perspektywie czasowej od poprzednich byłyby pozbawione walorów zasadności. Nic nie wskazuje na to, żeby ktokolwiek z uczestników życia politycznego po stronie opozycji, ani też pan prezydent do tego wariantu zmierzali. Jako prawnik uważam jednak, że decyzje podejmowane przez izbę niższą Parlamentu, do której nie dopuszczono dwóch legalnie wybranych posłów, są obarczone bardzo istotną wadą prawną. Jakie są konsekwencje tej wady – tego nie podejmuję się teraz wskazać od ręki. (…)

Włodzisław Giziński

2024-01-11
Włodzisław Giziński/fot. Włodzisław Giziński, Facebook

Włodzisław Giziński/fot. Włodzisław Giziński, Facebook

PR PiK - Włodzisław Giziński - Rozmowa dnia

Gościem „Rozmowy dnia” był poseł Włodzisław Giziński (Koalicja Obywatelska). Rozmawialiśmy między innymi o medycynie na Politechnice Bydgoskiej.

Michał Jędryka: Znaleźliśmy się politycznie w punkcie bardzo trudnym: eskalacja napięcia między głównymi siłami politycznymi w Polsce dochodzi do zenitu. Jak Pan postrzega tę sprawę, jak Pan postrzega rozwój dalszych wydarzeń – co może się zdarzyć w Polsce?
Włodzisław Giziński:
Źle postrzegam tę sprawę. Gdyby trzymać się tylko tych słów, które padają – na przykład „zamach stanu”, i to z ust prezydenta – to rzeczywiście sytuacja jest niezwykle groźna, i ona niestety eskaluje. Można obawiać się dalszego rozwoju, bo ja mam nieodparte wrażenie, wręcz przekonanie, że jest to cykl działań świadomie podejmowanych przez ustępującą władzę, tę, która przegrała wybory i przeszła do opozycji, żeby „rozchybotać łódź”, żeby doprowadzić do przedterminowych wyborów i siłą buntu, rzeczywiście takiego społecznego, powrócić do władzy. Jeśli moje przekonanie byłoby słuszne, to tego typu działania ja nazwałbym zamachem stanu. Obydwaj żyjemy dostatecznie długo Panie Redaktorze, żeby wiedzieć, że zamachy stany zdarzały się na całym świecie, ale do tej pory zawsze byłem przekonany, że zamach stanu to jest próba odebrania władzy rządowi, prezydentowi, ekipie rządzącej, natomiast zamachem stanu nazywać to, że legalnie powstały rząd, legalnie powstałe instytucje próbują porządkować to, co w naszym odczuciu zostało zmienione bardzo niekorzystne – nie wahałbym się użyć określenia „zostało zrujnowane” przez ostatnich osiem lat – żeby to nazywać zamachem stanu, to pomieszanie pojęć. Ale niewątpliwie sytuacja jest bardzo trudna.

Jest takie stare porzekadło, prawidło psychoterapeutyczne, które również w wymiarze społecznym funkcjonuje, że jest coś takiego, jak spór konstruktywny – spór mamy; żeby był konstruktywny, żeby doprowadził do czegoś dobrego, to muszą być trzy po kolei następujące po sobie etapy: uzgodnienie przedmiotu sporu – moim zdaniem nie uzgodniliśmy przedmiotu sporu – obie strony traktują co innego jako przedmiot sporu. Po uzgodnieniu przedmiotu sporu potrzebne jest wylanie emocji po obu stronach, obniżenie poziomu emocji, i dopiero w trzecim etapie szukanie płaszczyzny porozumienia. Jeśli emocje wyprzedzają uzgodnienie przedmiotu sporu, to idzie to w najgorszą możliwą stronę. Ale liczę na to, że nie tylko psychoterapeuci i psychiatrzy mają taką społeczną wiedzę.

Powiedział Pan coś bardzo ciekawego, bo być może jesteśmy na tym etapie, że wylewamy emocje, ale jeszcze nie uzgodniliśmy przedmiotu sporu – jak uzgodnić w takim razie? Powinniśmy chyba po obu stronach te emocje gdzieś odłożyć na bok.
Panie Redaktorze, nie powiem, że gorąco czy głęboko wierzyłem w pozytywną rolę prezydenta, który może wyciszyć emocje i pomóc uzgodnić przedmiot sporu, ale tak było do wczoraj. Teraz niestety składam w pewien ciąg zdarzeń, poczynając od łamania Konstytucji w czasie dwóch kadencji pana prezydenta, poprzez powołanie dwutygodniowego rządu premiera Morawieckiego, który nie miał szansy zaistnienia…

Szansy nie miał, ale prawo chyba miał.
Prawo miał, ale intencja – moim zdaniem to nie było po to, żeby było lepiej w Polsce. Na ten moment obawiam się, że intencją prezydenta było, żeby było gorzej, z punktu widzenia obecnie rządzących. No a zaproszenie do Pałacu Prezydenckiego panów Kamińskiego i Wąsika, uważam, przekraczało głęboko granice dobrego i dopuszczalnego zachowania prezydenta. Moim zdaniem świadczyło o rzeczywiście potęgowaniu zwarcia (…).

Robert Langowski

2024-01-10
Robert Langowski/Polskie Radio PiK, archiwum

Robert Langowski/Polskie Radio PiK, archiwum

Rozmowa Dnia - Robert Langowski

Gościem „Rozmowy dnia” był bydgoski radny Robert Langowski. Rozmawialiśmy o inwestycjach infrastrukturalnych w Bydgoszczy i okolicach.

Michał Jędryka: Napisał pan na Facebooku, że Bydgoszcz nie miała w ostatnich latach szczęścia do inwestycji infrastrukturalnych, które otaczają miasto, ale te inwestycje trwają, natomiast to, co pan pisze istotnego, dotyczy linii kolejowej do Portu Lotniczego. Wydaje się, że ta linia kolejowa przerasta siły lokalne, bo marszałek też mówi, że nie będzie raczej na to pieniędzy...
Robert Langowski: O tej linii rozmawiamy już od kilku lat (...). Marszałek spotkał się ostatnio z posłami z regionu bydgoskiego toruńskiego i wspomniał, że ta linia również jest w tych planach, w tych ponad 20 projektach, które będą brane pod uwagę. Mam nadzieję, że linia przez Trzciniec do lotniska i w perspektywie być może jeszcze do Solca Kujawskiego kiedyś powstanie. Jest to dobry element rozwoju lotniska i pod względem przewozów towarowych, i pod względem przewozów pasażerskich, bo jednak na razie dostęp do lotniska, i ze strony z Solca Kujawskiego, i ze strony Bydgoszczy jest możliwy albo autobusem podmiejskim albo własnym transportem samochodowym. Nie mamy linii kolejowej, a z takich rozwiązań korzystają inne miasta.

No właśnie, ale tu nie chodzi tylko o to, żebyśmy jako pasażerowie mogli dojechać do portu lotniczego i z portu lotniczego pociągiem, ale chodzi również o to, żeby była to linia kolejowa dowożąca towary do portu cargo.
Temat cargo na bydgoskim lotnisku dręczy mnie od kilku lat. Dotychczas prezes, który w tej chwili już ustąpił ze stanowiska, jakby nie widział potrzeby rozwoju cargo.
W tej chwili cargo wygląda w ten sposób, że jest to jakiś magazyn w postaci dużego garażu i na tym polega cargo w Bydgoszczy. Wszystkie gremia logistyczne w Polsce się zastanawiają, dlaczego Polska w tak niewielkim wymiarze wykorzystuje potencjał cargo. Kilka lat temu powstał raport, według którego lotnisko w Pradze obsługuje więcej cargo, niż wszystkie lotniska, łącznie z warszawskim, w Polsce. Jeżeli mówimy o tym bardzo dobrym położeniu Polski w przestrzeni Europy Środkowej – jesteśmy takim połączeniem, tym hubem między Wschodem a Zachodem – zatem cargo powinno być w Polsce dosyć dobrze rozwinięte, a tak nie jest.

W tym roku czekają nas wybory samorządowe. Mamy taką sytuację, i prawdopodobnie, jeżeli patrzy się na długoterminowe sondaże, to ona się pewnie jakoś zdecydowanie nie zmieni, że w tej chwili i województwem, i Bydgoszczą, i Polską zarządza ta sama formacja polityczna. Chyba jest jakaś szansa na to, żeby te tematy wreszcie podnieść?
(...) Być może będzie tak, że porozumienia będą szybciej osiągane na na wielu płaszczyznach, również tych logistycznych, transportowo-drogowo - kolejowych, które nas dzisiaj najbardziej interesują. Liczymy na to, że w najbliższym czasie otrzymamy dofinansowanie z Unii Europejskiej, które było blokowane przez ostatnie lata. Tam też są pieniądze na takie projekty infrastrukturalne (...).

dr Sławomir Sadowski

2024-01-09
Dr Sławomir Sadowski/fot. archiwum PR PiK

Dr Sławomir Sadowski/fot. archiwum PR PiK

Rozmowa dnia – PR PiK – dr Sławomir Sadowski

Michał Jędryka: Jeden z uczestników mediów społecznościowych napisał wczoraj taki komentarz, że „obie strony jadą na zderzenie czołowe i nikt nie spuszcza nogi z gazu”. Chyba tak wygląda sytuacja polityczna w Polsce w kontekście sytuacji dwóch posłów: Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, którzy zostali skazani na więzienie. Co będzie dalej Panie doktorze?
Dr Sławomir Sadowski:
Myślę, że ekipa rządząca jednak doprowadzi do aresztowania i teraz pytanie, czy jest jakiś plan, który z jednej strony stworzył sytuację, że rządzący zrealizują to, co chcą. Jednak jednocześnie, żeby nie eskalować sytuacji, więc na przykład można ich w krótkim czasie zwolnić z zakładu. Można to zrobić z różnych przyczyn. Spowodować przerwanie kary, natomiast sporem, chyba zasadniczym i nie rozwiązywalnym, który będzie eskalował, to jest kwestia bycia posłami przez tych dwóch ludzi. Pozbawienie ich mandatu poselskiego, zresztą zgodnie z polskim prawem, tutaj nie ma jakiegoś wielkiego problemu, ale druga strona kwestionuje to. Myślę, że to będzie jeden z istotnych czynników, który będzie pojawiał się wręcz w skrajnych wypowiedziach. Pojawia się teza, że decyzje sejmowe ze względu na niepełny skład, będą nieprawne i niezgodne niekonstytucyjne. Sądzę, że to będzie eskalowało, zarówno do jednych, jak i do drugich wyborów ta kwestia będzie narastała. Jednak nie jestem przekonany, czy po tych wyborach atmosfera polityczna w Polsce stanie się mniej napięta, mniej gorąca. Obie strony po prostu nie chcą doprowadzić do deeskalacji tego konfliktu.

Pod koniec ubiegłego roku w tym samym studiu rozmawiałem z Pana kolegą, prof. Golinowskim i stwierdził, że sytuacja będzie zmierzała ku jeszcze większej eskalacji. Wtedy, z takim niedowierzaniem zapytałem, czy ona jest możliwa. Jak się okazuje, jest możliwa. Czy jest gdzieś granica eskalacji?
– Tą granicą jest starcie fizyczne. Jakbyśmy popatrzyli na historię Polski, zwłaszcza I Rzeczypospolitej, gdzie od czasu do czasu dochodziło właśnie do takiej skrajnej deeskalacji w postaci Konfederacji. Dwie przeciwne grupy polityczne doprowadzały wręcz do militarnego starcia. Oczywiście dzisiaj w Polsce jest to mało prawdopodobne, natomiast nie wydaje mi się, żeby jakieś konflikty uliczne były niemożliwe.

Jaką drogą może się to wszystko potoczyć? Wspomniał Pan, że w skrajnych przypadkach może dojść do kwestionowania decyzji Sejmu. Jeśli na przykład Prawo i Sprawiedliwość będzie kwestionować, że decyzje Sejmu są nieważne, ostatnio mówienie, że coś jest nieważne, jeśli nam się nie podoba, to jest rzecz dosyć modna w polskiej polityce. Może dojść do sytuacji, że będziemy mieć jakieś przyspieszone wybory, które też nie wszyscy uznają.
– Niestety jest to jedna z możliwych sytuacji. Chociaż wydaje się, że nasi politycy muszą w końcu zrozumieć, że my ich nie wybraliśmy, po to, żeby oni rozwiązywali swoje, często prywatne, konflikty. Tutaj konflikt Tusk – Kaczyński jest jak najbardziej konfliktem prywatnym, który ma już ponad 20 lat. Oni zostali wybrani do rozwiązywania problemów Rzeczypospolitej. Ta, jak się okazuje, radzi sobie całkiem nieźle bez naszych polityków, kiedy popatrzymy na rozwój gospodarczy, ale przecież nie tylko. Tak samo w sferze społecznej i tak dalej, od 30 lat mamy nieustanny pozytywny wzrost. Tylko ten świat polityki jest chory, tak to trzeba powiedzieć. Trzeba go, w jaki sposób uzdrowić. Tylko że to muszą tego chcieć obie strony. Pewnie trzeba byłoby trochę zmienić Konstytucję, bo w wielu wypadkach jest ona niejasna. Chociażby ta kwestia ułaskawienia. Co to znaczy „łaska prezydenta”? Czy to jest to samo, co łaska królewska, czy jednak ograniczona? To jest w kodeksie postępowania karnego, są tam pewne zapisy, które mówią też nie do końca precyzyjnie. Takich kwestii nie do końca precyzyjnych jest sporo. Kiedyś to prof. Godlewski w swojej pracy o Konstytucji Rzeczpospolitej napisał, że jest elastyczna i to wskazywał jako pewien pozytyw, że można ją w pewien sposób naginać. Jednak raczej liczył na to, że będzie naginana w pozytywnym sensie, a nie, że będzie wykorzystywana do tego, żeby udowodnić, że moje jest moje. (...)

Krzysztof Kukucki

2024-01-08
Senator Krzysztof Kukucki/fot. Krzysztof Kukucki/Facebook

Senator Krzysztof Kukucki/fot. Krzysztof Kukucki/Facebook

PR PiK - Rozmowa dnia - Krzysztof Kukucki

Gościem „Rozmowy dnia” w Polskim Radiu PiK był senator Krzysztof Kukucki z Lewicy. Rozmawialiśmy o nowym rządowym programie „Mieszkanie na start”.

Agnieszka Marszał: Czy to wciąż aktualne, że ma Pan objąć tekę wiceministra rozwoju i technologii i odpowiadać za sprawy związane z budownictwem i mieszkalnictwem?
Krzysztof Kukucki: Jest to w pakiecie Lewicy. Z tego co wiem, pan premier nawet już podpisał powołanie. Na chwilę obecną jeszcze go w ręku nie mam, ale myślę, że w tym obszarze nic się nie zmieniło.

Ale ogłoszony w czwartek nowy rządowy program dopłat do mieszkań nie podoba się Panu?
– Bo to nie jest rządowy program. To jest propozycja wiceministra, który już w poprzedniej kadencji wykazywał zainteresowanie, żeby wzmacniać stronę popytową. Lewica cały czas przekonywała, że ciężko mówić o obniżeniu cen w momencie, kiedy towaru nie przybywa. Dzisiaj mamy tak naprawdę trzy czwarte tego, co było przed wprowadzeniem tzw. bezpiecznego kredytu 2% i próbujemy zastosować bardzo podobną metodę, która – widzieliśmy przez ostatnie miesiące – nie do końca się sprawdziła. Nawet wywołała wzrost cen mieszkań, a nie o to nam w Koalicji 15 października chodzi.

Jaki jest pomysł Lewicy, żeby mieszkań było więcej i żeby ułatwić ludziom posiadanie własnego mieszkania?
– Jesteśmy bardzo konsekwentni w tym, co robimy i mówimy. Pewnie też moja kandydatura padła ze strony Lewicy, by mieszkaniami się zajmować, bo we Włocławku wdrażamy już lewicowy program, który chcielibyśmy wprowadzić w całym kraju.
Chcielibyśmy tak przemodelować rynek, tak wpłynąć albo zachęcić w ten sposób samorządy, żeby wróciły do koncepcji budowy mieszkań na wynajem. Przez to ich ilość – towar, o którym mówiłem na samym początku – na rynku się zwiększy, a jak wiemy to podstawowe prawa ekonomii - jak jest więcej towaru to ceny maleją, a jak jest mniej, to rosną. (...)

Grażyna Dziedzic

2024-01-05
Grażyna Dziedzic/fot. gov.pl

Grażyna Dziedzic/fot. gov.pl

PR PiK - Rozmowa dnia - Grażyna Dziedzic

Gościem „Rozmowy dnia" była Grażyna Dziedzic, nowa kujawsko-pomorska kurator oświaty. Rozmawialiśmy między innymi o tym, co i jak się będzie zmieniać w szkołach.

Michał Jędryka: Od kilku dni jest Pani kuratorem oświaty. Do tej pory była Pani dyrektorem jednego z bardziej znanych bydgoskich liceów. Z jakimi uczuciami objęła Pani nowe stanowisko?
Grażyna Dziedzic: Żal mi oczywiście pozostawić III Liceum, bo to w jakimś sensie moje dziecko. To nie znaczy, że zaczęło istnieć w czasach, gdy zostałam dyrektorem, ale spędziłam tam sporo czasu, bo 26,5 roku jako dyrektor, a przedtem kilka lat jako nauczyciel. Zawsze żal zostawiać takie miejsce pracy, ale są też nowe wyzwania i trzeba je podejmować.

Jakie są najpilniejsze, najbardziej rzucające się w oczy wyzwania obecnie w kuratorium?
- Wydaje mi się, że najważniejszą rzeczą jest to, żeby zarówno kuratorium, jak i edukacja były apolityczne. Chcemy wychowywać mądrych ludzi, odpowiedzialnych, bez znaczenia z jakimi poglądami politycznymi.

To możliwe, żeby oświata była zupełnie apolityczna?
- W stu procentach nigdy tak nie jest, bo wszyscy mamy jakieś swoje poglądy, a z nich wynikają nasze zachowania. Myślę jednak, że jeśli się staramy, aby polityka zeszła nawet nie na drugi, a na trzeci plan, to wtedy zaczynamy myśleć merytorycznie i dostrzegać problemy, które trzeba rozwiązać. Mało tego - myślimy sobie, co nowego warto by wprowadzić, żeby to był autentyczny rozwój, a nie tylko gadanie o rozwoju.

Jak Pani myśli - co w polskiej szkole jest głównie do naprawienia w tej chwili?
Wiele rzeczy jest - nawet nie nie użyłabym słowa „naprawienie” – ale do zreformowania, stworzenia trochę innej wizji. Przede wszystkim jeśli chodzi o wychowanie i opiekę psychologiczną to uważam, że mamy bardzo dużo do zrobienia. Okazuje się, że jesteśmy jako młode społeczeństwo - mówię tutaj o uczniach - coraz słabsi. Młodzież i dzieci potrzebują wsparcia i trzeba im go udzielić. (...)

Krzysztof Bosak

2024-01-04
Krzysztof Bosak. Fot. Wikipedia

Krzysztof Bosak. Fot. Wikipedia

PR PiK - Rozmowa dnia - Krzysztof Bosak

Gościem „Rozmowy Dnia” był wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak z Konfederacji. Rozmawialiśmy między innymi o stosunkach z UE i podatkach europejskich.

Michał Jędryka: 32 procent – co Panu mówi ta liczba?
Krzysztof Bosak: Oj tyle statystyk ostatnio czytałem, że już w tej chwili nie pamiętam...

To jest procent zaufania do Pana, zmierzony w jakimś sondażu. Jest podobno najwyższy, jaki osiągnięto w historii Waszej partii. To chyba sukces?
– Zawsze cieszy wynik, który jest korzystny. W tym wypadku jest to pomiar zaufania, czy bardziej sympatii wyborców. Za każdym razem, kiedy widzę taki pomiar zaufania czy sympatii, wykraczający ponad poparcie sondażowe, to trudno się nie cieszyć. Pokazuje to bowiem, że jest o co walczyć w polityce i że możemy iść znacznie dalej, niż dotychczas. Nasz wynik oscyluje pomiędzy 7-8 procentami wyborczymi i procentami poparcia, a tutaj widać, że jest możliwe wielokrotnie więcej.

O co można walczyć w tym konkretnym układzie, który zaistniał w polskim Sejmie?
– Jako Konfederacja jesteśmy stosunkowo nową formacją polityczną na scenie politycznej. Naszą rolą jest rzetelnie pracować i budować zaufanie wyborców – to jest w tej chwili stawka rywalizacji, a przy okazji oczywiście recenzowanie rządów nowej centrolewicowej koalicji, z którą się bardzo mocno nie zgadzamy w wielu kwestiach. Natomiast – czy nam się to podoba, czy nie - to jest rządząca Polską nowa władza. (...)

Ryszard Czarnecki

2024-01-03
Ryszard Czarnecki/fot. Archiwum

Ryszard Czarnecki/fot. Archiwum

Rozmowa Dnia - Ryszard Czarnecki

Gościem „Rozmowy dnia” był europoseł Ryszard Czarnecki, a rozmawialiśmy o możliwości i celowości wprowadzenia euro w Polsce.

Magdalena Ogórek: Czy to przypadek, że wczoraj media, dziennik należący do kapitału pana Sorosa, ale też inny tytuł, podały na pierwszej stronie, że waluta euro to jest jedyna korzystna droga na przyszłość dla Polaków. Skąd taka presja na wprowadzenie tej waluty? Jak pan to ocenia?
Ryszard Czarnecki: Myślę, że jest to dość symptomatyczne. Tego typu publikacje nie ukazywały się jeszcze kilka tygodni, kilka miesięcy, kilka lat temu. To znamienne, natomiast zwracam uwagę, że nawet dosyć liberalni publicyści i bardzo wolnorynkowi, jak chociażby pan Stefan Kawalec, bardzo jednoznacznie wskazywali, chociażby w publikacji z 2016 roku, że strefa euro dla Polski jest niekorzystna. Tutaj nawet nie chodzi o to, że własna waluta jest symbolem suwerenności, bo to oczywiście jest fakt, to prawda, ale w wymiarze czysto ekonomicznym, Polska mając własną walutę dysponuje takim swoistym resorem, że tak to określę, dzięki któremu łatwiej jest przechodzić przez kryzysy gospodarcze, a te są dość oczywiste, po wojnie na wschodzie, oby jak ktoś zakończonej, na razie jej końca nie widać. Myślę, że jeszcze te dwa lata może potrwać. Zwracam uwagę, że patrząc z punktu widzenia czysto gospodarczego, można by to rozważać, ale wtedy, kiedy w sposób znaczący podniesie się poziom życia Polaków, kiedy nasze PKB będzie porównywalne z niemieckim, czy holenderskim. Na razie myśmy, jeśli chodzi o produkt krajowy brutto per capita, na głowę mieszkańca, wyprzedziliśmy już dawno w Grecję i i Portugalię. Teraz jesteś na tym samym poziomie co Hiszpania, bardzo blisko Włoch, ale do tej ścisłej czołówki Europejski nam brakuje. Doświadczenia krajów mniej zamożnych, które przed nami weszły do strefy euro, i to obojętnie, czy to z naszego regionu Europy, jak Chorwacja ostatnio, a wcześniej Litwa, Słowacja, a na przykład z Europy Południowej, jak Grecja, to doświadczenia tych krajów pokazują bardzo wyraźnie, że społeczeństwa mniej zamożne: niestety, dla nich wejście w euro jest bardzo ryzykowne. To jest niekorzystne dla obywateli, którzy zmagają się z drożyzną, w związku z tym taki eksperyment w Polsce po prostu osłabiłby ekonomiczne społeczeństwo i osłabiłby gospodarkę jako taką. Zwracam uwagę, że dwa kraje, które z tego dobrodziejstwa wejścia do strefy euro nie skorzystały, kraje z tej dawnej „15", myślę o Szwecji i Danii, czyli o krajach bogatych – one suchą nogą przeszły przez kryzys gospodarczy. Zwracam też uwagę, że według oficjalnych statystyk, po dwóch dekadach funkcjonowanie euro, tak naprawdę zyskały na tym tylko dwa kraje: Republika Federalna Niemiec i królestwo Niderlandów, Holandia (...)

Piotr Król

2024-01-02
Piotr Król/fot. archiwum

Piotr Król/fot. archiwum

PR PiK - Piotr Król - Rozmowa dnia

Gościem „Rozmowy dnia” był poseł Piotr Król z Prawa i Sprawiedliwości. Rozmawialiśmy o politycznych prognozach i perspektywach na 2024 rok.

Michał Jędryka: Jest już po świętach, niektórzy Polacy nucą „gdzie się podziały tamte sałatki, pierogi, gdzie tamten barszcz” (śmiech).
Piotr Król: Jadłem w tym roku wyjątkowo dobrą sałatkę, więc wspominam ją z nostalgią (śmiech).

Ale wyjdźmy już z wesołego nastroju, bo niewesołe rzeczy się dzieją. Słyszeliśmy w wiadomościach, że polskie samoloty zostały poderwane [patrolują wschodnią granicę w związku z rosyjskim atakiem rakietowym na Ukrainę – przyp. red.], jest niebezpiecznie na granicy polsko-ukraińskiej. Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą, jest wojna na Ukrainie.
Jest wojna na Ukrainie, przedłużająca się. Niestety mało jest czynników, które by wskazywały na to, że Ukraina na dłuższą metę jest w stanie osiągnąć przewagę, to jest chyba kłopot. Myśmy jako środowisko od początku tego konfliktu mówili, że on będzie trudny, a z drugiej strony, że Ukrainę trzeba wspierać, bo jeżeliby się okazało, że Rosja tę wojnę wygra w takim sensie, że nie dosyć, że usankcjonuje te tereny, które Ukrainie odebrała, z drugiej strony, gdyby okazało się, że na Ukrainie rządzą ludzie pokroju Łukaszenki z Białorusi, to dla Polski byłaby bardzo zła wiadomość, bo oznaczałaby, że na całej naszej wschodniej granicy mamy potencjalnego agresora.

Najgorsze byłoby, gdyby Rosja wyszła z tej wojny wzmocniona.
Ten, kto wygrywa, najczęściej wychodzi na dłuższą metę wzmocniony, dlatego tak istotne jest to, żeby Ukraina się broniła, z drugiej strony, żeby Ukrainą rządziły środowiska, ludzie, którzy będą wobec Rosji będą kreowali politykę niezależną – to jest chyba clue. A to, że robi się coraz bardziej nerwowo, widać tez w niektórych obszarach w relacjach polsko-ukraińskich. Tutaj też nie ma co się oszukiwać.

Dzisiaj „Rzeczpospolita” na pierwszej stronie publikuje artykuł o tym, czy powinniśmy być w strefie euro, że niby tracimy na tym, że w niej nie jesteśmy. Jak Pan sądzi?
Taki dziwny zbieg okoliczności zaszedł, że wczoraj chyba najpopularniejsza wyszukiwarka nie tylko w Polsce, nagle podała, że kurs złotego wobec dolara i wobec euro gwałtownie spadł, więc nie wiem, czy to jest zbieg okoliczności (śmiech).

No ale to podobno jest jakiś błąd Matrixa…
Tak, to prawda, jakiegoś kodu źródłowego tej wyszukiwarki. Faktem jest, to trzeba uczciwie przyznać, że wstępując do Unii myśmy zdeklarowali, co prawda bez daty, że to euro przyjmiemy, natomiast nie widzę merytorycznych i ekonomicznych powodów, żeby to akurat teraz miało stać się dla nas czy naszej gospodarki korzystne.

Myśmy się w ostatnich latach, mimo że mamy swoją walutę, wzmocnili, po drugie Narodowy Bank Polski znacząco zwiększył rezerwy złota. To są rekordowe zakupy złota, których NBP od trzydziestu lat dokonał. Gospodarka się wzmacnia, płace rosną, bezrobocie jest niskie, więc nie bardzo rozumiem, jakiego merytorycznego argumentu można by użyć, przemawiającego za tym, że wprowadzenie euro miałoby skutkować pozytywnie. W większości krajów tam, gdzie ono było wprowadzone, ceny produktów rosły, to zaokrąglanie, mówiąc kolokwialnie, szło zawsze do góry, więc przy tym, że mamy jeszcze kłopot z inflacją, która nie spadła do takiego poziomu, że mogłaby być niezauważalna z punktu widzenia portfela każdego nas – moim zdaniem to nie jest dobry moment.

Mimo że euro wymyślili Francuzi, żeby teoretycznie kontrolować czy zablokować ekspansję gospodarki niemieckiej, to jedynym krajem, który na tym zyskał – kiedyś czytałem taką analizę były Niemcy.
Głównie korzystają Niemcy, chyba trochę Holendrzy, i to by było na tyle. Najbardziej groteskowe było wprowadzanie euro we Włoszech. To są trzy główne duże rynki producentów samochodów – Niemcy, Francuzi i Włosi. Po wprowadzeniu euro we Francji i w Niemczech okazało się, że w przeliczeniu włoskiego lira w stosunku do euro włoskie samochody zaczęły być jeszcze bardziej atrakcyjne finansowo. Mimo że są pewne warunki, obostrzenia do spełnienia przez kraje, które chcą euro wprowadzić, to dla Włochów wprowadzono specjalną ścieżkę, byleby tylko jak najszybciej wprowadzili euro, żeby nie było tak, że te ich auta, ten ich rynek motoryzacyjny będzie bardziej konkurencyjny od rynku niemieckiego i francuskiego.

My się musimy nauczyć, że każdy dba o swoje interesy, o swoją gospodarkę. Musimy wiedzieć i otwarcie mówić, jakie są konie pociągowe polskiej gospodarki. Polska gospodarka jest głównie oparta na małych i średnich przedsiębiorstwach.

Chodzi o to, żeby obrót środków, szczególnie tych, które płyną na różnego rodzaju projekty, dofinansowane na przykład przez Unię, się ruszył. Żeby jak najwięcej polskich firm brało udział w tych projektach, nie tylko, żeby inwestycja była w Polsce – czyli na przykład most, droga, linia kolejowa – tylko żeby docelowo pieniądze, które były przeznaczone na realizację inwestycji, trafiały do polskich firm, bo one tutaj będą inwestować, tutaj będą zatrudniać ludzi. Nie wszyscy chcą to przyjąć, nie wszyscy chcą zrozumieć – nie jest interesem polskiej gospodarki, żeby dołożyć do inwestycji, dostać coś z Unii, a następnie całość tych pieniędzy oddać niemieckiej, francuskiej albo hiszpańskiej firmie – to nie jest polski interes (...).

prof. Grzegorz Górski

2024-01-01
Prof. Grzegorz Górski/fot. archiwum

Prof. Grzegorz Górski/fot. archiwum

PR PiK - Rozmowa dnia - prof. Grzegorz Górski

Gościem Rozmowy dnia był prof. Grzegorz Górski, rektor Akademii Jagiellońskiej w Toruniu. Rozmawialiśmy o prognozach na rozpoczynający się rok.
– To już dzisiaj wyraźnie widać, że wkraczamy w fazę bardzo niebezpiecznych wydarzeń, które będą bezpośrednio rzutowały na sytuację w Polsce. Takiej bardzo daleko idącej destabilizacji politycznej. Rozpoczynając od sytuacji kompletnego rozchwiania w tej chwili sytuacji wewnętrznej w Niemczech, także potęgujących się napięć we Francji czy w Hiszpanii. Zapewne po wyborach europejskich będziemy świadkami przedterminowych wyborów parlamentarnych, z dużą dozą pewności w Niemczech i we Francji. Dodatkowo dojdzie do takiego przeciągającego się paraliżu, związanego z konstytuowaniem się nowych władz Unii Europejskiej, po wyborach do europarlamentu – przewidywał prof. Górski.
Michał Jędryka: Jakie wydarzenie uważa Pan za największe pod względem politycznym i społecznym w Polsce w minionym 2023 roku?
Grzegorz Górski: Nie ma większych wątpliwości. Były to wybory parlamentarne i ich rezultat. Zmiana rządu po ośmiu latach.

Jak Pan sądzi, czy w rozpoczynającym się 2024 roku ta zmiana będzie miała znaczące konsekwencje dla zwykłego Polaka?
– Będzie miała olbrzymie, z dwóch powodów. Pierwszy jest wewnętrzny. Widać już dzisiaj wyraźnie, że to, co prezentowała znacząca część liderów obozu, który przejął władzę, na etapie zapowiedzi przedwyborczych zamierza z bezwzględną konsekwencją realizować. To będzie rzutowało na erozję systemu demokratycznego państwa prawnego w Polsce. To już się dzieje, to już oglądamy, ale także będzie miało olbrzymi wpływ na funkcjonowanie całej przestrzeni społeczno-gospodarczej. Także tutaj widać, że te wydawałoby się mało poważne zapowiedzi, często mają podlegać bezwzględnej realizacji. Oznacza to, że wejdziemy w fazę potężnych turbulencji gospodarczych, społecznych i to jest wymiar wewnętrzny. On będzie potęgowany przez bardzo niekorzystną ewolucją sytuacji międzynarodowej. Nie tylko w innych częściach świata, ale także w Europie. To już dzisiaj wyraźnie widać, że wkraczamy w fazę bardzo niebezpiecznych wydarzeń, które będą bezpośrednio rzutowały na sytuację w Polsce. Takiej bardzo daleko idącej destabilizacji politycznej. Rozpoczynając od sytuacji kompletnego rozchwiania w tej chwili sytuacji wewnętrznej w Niemczech, także potęgujących się napięć we Francji czy w Hiszpanii. Zapewne po wyborach europejskich będziemy świadkami przedterminowych wyborów parlamentarnych, z dużą dozą pewności w Niemczech i we Francji. Dodatkowo dojdzie do takiego przeciągającego się paraliżu, związanego z konstytuowaniem się nowych władz Unii Europejskiej, po wyborach do europarlamentu. Na to wszystko nakłada się ewidentna słabość Ukrainy. Tu już nie ma co mówić o jakiejkolwiek ofensywie, ale będą duże problemy także z przetrwaniem nadchodzących miesięcy przez Ukrainę. To w kontekście trudnej sytuacji w Stanach Zjednoczonych, wynikającej z trwających już de facto wyborów, ale też z chaosu wewnętrznego, wynikającego z różnych czynników. Wszystko składa się na bardzo daleko idącą destabilizację sytuacji międzynarodowej, w której Rosja oczywiście będzie to wykorzystywać i skutki tego będzie ponosić w pierwszym rzędzie Polska. Ona jest kluczem do sytuacji do rozstrzygnięcia wojny na Ukrainie. Eliminacja Polski jako zaplecza Ukrainy jest celem pierwszoplanowym Rosji i ta z pewnością będzie chciała wykorzystać tę sytuację, a obecny rząd jest na to całkowicie ślepy i do tego niezdolny do działania na tym odcinku.

Powiedział Pan również o znacznych turbulencjach gospodarczych, które mogą się w Polsce wydarzyć. Skąd mogą się wziąć, to już Pan wytłumaczyć, ale jak one mają wyglądać?
– One będą się objawiać dużym zamieszaniem wynikającym z ciągle trwających turbulencji na rynkach energetycznych. My nie zakończyliśmy tej fazy problemów, które determinują sytuację na tych rynkach. One tylko po części wynikały z niestabilności cen surowców takich jak ropa, czy węgiel kamienny. Natomiast w znacznie większym stopniu one były funkcją, czy konsekwencją prób wdrażania tych różnych absurdalnych tzw. polityk zielonych, od których na całym świecie następuje odwrót, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Natomiast w Europie ci, którzy obecnie przynajmniej dzierżą władze w Unii Europejskiej, z uporem maniaka próbują forsować te paranoiczne rozwiązania, które skutkują tym, że paraliżują one zdolność europejskiego przemysłu już nie tylko do stawiania czoła w międzynarodowej rywalizacji, ale w ogóle do jakiegokolwiek utrzymania swojego potencjału. Najlepiej widać to po przemyślę niemieckim i francuskim. Te problemy, które obecnie są w tych krajach, będą rzutowały na sytuację gospodarczą w Polsce. Wynika to ze skali gospodarek Niemiec i Francji, oraz ich roli w Europie. Jak dodamy do tego zaburzenia w gospodarce hiszpańskiej i włoskiej, to okazuje się, że te cztery krytyczne dla Europy gospodarki są w stanie bardzo głębokich turbulencji. To w oczywisty sposób będzie rzutowało na sytuację polskiej gospodarki. Przy czym poprzedni rząd miał tego świadomość. Potrafił utworzyć pewnego typu rozwiązania, które w jakiś sposób neutralizowały bezpośrednie oddziaływanie tych zjawisk, które już występują od ponad roku czy nawet dwóch lat. Natomiast w tej chwili, przypuszczając po tych pierwszych posunięciach, to będzie całkowita bezradność i kapitulacja.

Jeszcze ostatnie pytanie. Mówi się o tym, że Ukraina ma być przyjęta do Unii Europejskiej. Czy tak się zdarzy i w jakim terminie, tego do końca chyba nikt nie wie. Jednak wielu komentatorów uważa, że to jest w interesie Polski. Czy naprawdę tak jest? Patrząc na to, co się dzieje na rynku zboża, i transportu, to mimo wszystko bardzo silna konkurencja dla tych sektorów gospodarki.
– Można powiedzieć tak, jeżeli patrzymy na wymiar wyłącznie ekonomiczny, to największe negatywne konsekwencje włączenia gospodarki ukraińskiej do Unii Europejskiej poniesie Polska. Jeżeli ktoś próbuje twierdzić inaczej, to próbuje zaczarować tę oczywistość. Są inne potencjalnie elementy, które w długiej perspektywie powinny przynosić korzyści, ale zanim Polska się ich doczeka, to minie bardzo długi czas. W moim przekonaniu mówienie o członkostwie Ukrainy w Unii Europejskiej ma podobny charakter do tego, jak rozmawiano przez kilkadziesiąt lat z Turcją. Cały czas jest na ścieżce włączenia do UE. Jestem przekonany, że Ukrainę czeka to samo.

Na zakończenie, czego Pan życzy naszym słuchaczom na ten 2024 rok?
– Życzę dużo cierpliwości, odporności psychicznej i jak najmniej ulegania emocjom.

O ważnych sprawach z ważnymi gośćmi...

„Rozmowa Dnia” – od poniedziałku do piątku
po wiadomościach o godzinie 8:30.
Prowadzą: Agnieszka Marszał i Maciej Wilkowski.

Na Wasze pytania i uwagi czekamy
pod adresem mailowym:
rozmowadnia@radiopik.pl


26 15922126961070
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę